Forum forum.babia.pl Strona Główna forum.babia.pl
Forum Babiogórskie- Forum strony www.babia.pl
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Babia nocną porą...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum forum.babia.pl Strona Główna -> Szlaki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
przemek p
Odznaka Srebrna
Odznaka Srebrna



Dołączył: 02 Gru 2005
Posty: 331
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kace

PostWysłany: Śro 14:55, 26 Lip 2006    Temat postu:

Tak jak pisał Antek. O świcie lepiej isć na Babią z przeł. Lipnickiej od razu, przez Sokolicę, Gówniak. Szybciej i bezpieczniej. Ze schroniska to lepiej przez Bronę. U góry nie powinno być jakoś bardzo zimno przy tych upałach, śpiwór nie będzie potrzebny (chyba, że będziecie nocować). Ale polar i kurtkę to warto mieć oczywiście. Oczywiście latarki też. Jak będziecie wychodzić z przełęczy to będzie jeszcze całkiem ciemno
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kachna
Gość






PostWysłany: Śro 21:38, 26 Lip 2006    Temat postu:

Ok, dzięki. To teraz lecę do brata obgadać co i jak i w sumie się zbieram do drogi. Bo to już, hm, dziśSmile Pozdrawiam=D
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Wojtek
Odznaka Popularna
Odznaka Popularna



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 42
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: rybnik

PostWysłany: Śro 21:58, 26 Lip 2006    Temat postu:

Kachna napisał:
Wyjście na wschód słońca. Z Krowiarek, przez Markowe Szczawiny i podejście pod Perć Akademików (Akademicką?). Tam czekanie na troszkę jasności, w sensie żeby było tak szarawo, nie całkiem ciemno. Dojście na Babią Górę i wschód. Hm? Zastanawiam się czy zdążymy na czas czekając pod Percią na szarości.


Od schroniska idzie się do Skrętu Ratowników jakieś 10min. Od tego Skrętu na szczyt idzie się jakieś 50min ale bez obijania się a tym bardziej fotografowania. Jeśli znacie dokładną godzinę wchodu słońca (ale tą na Babiej a nie tą w Warszawie, którą podają zazwyczaj w kalendarzach) to wychodząc z Krowiarek 2,5h przed wschodem słońca, przekraczając granicę lasu na Perci Akademików będzięcie już mogli wyłączyć latarki i resztę trudniejszego podejscia podchodzić spokojnie przy coraz lepszej wydoczności.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
damian_zawoja
Strażnik
Strażnik



Dołączył: 01 Sie 2006
Posty: 419
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zawoja

PostWysłany: Śro 16:59, 02 Sie 2006    Temat postu:

Zgadza się Babia Góra nocą jest bardzo urokliwa..aaa wszystko się zaczęło ponoć od księdza Stanisława Staszica..który to w 1804 roku widząc te cudowne widoczki i i poczuł smak wschodu z krainy BABIOGÓRSKIEJ:)) rozsławił wschody słońca z okolic szczytu Diablaka:)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
DiablaK
Wstępujący na szlaki forum
Wstępujący na szlaki forum



Dołączył: 24 Sty 2007
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: katowice

PostWysłany: Śro 6:44, 24 Sty 2007    Temat postu: noc na babiej

heja ja spalem nieraz an szczycie BG nawet jaks kobitka rano przyszla i spytala czy byly czarownice w nocy ,odp jej nie pani jest pierwsza Smile swoja drogą spiac tam kiedys ktos wystrzelil race w kierunku szcytu chcialem wezwac gopr ale co powiem ??? ....
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
DiablaK
Wstępujący na szlaki forum
Wstępujący na szlaki forum



Dołączył: 24 Sty 2007
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: katowice

PostWysłany: Śro 6:57, 24 Sty 2007    Temat postu: babia nocą

tak wogóle to witam wszystkich tu ( jestem tu nowy ) Embarassed ale babia znam od kilku lat i spalem tam we mgle , burzy z deszczem jak i w gwiezdzista noc na smiuskim szczycie ( niechwale sie) ale jak ktos spal to wie w czym przyjemnosc
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
szafion
Wstępujący na szlaki forum
Wstępujący na szlaki forum



Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Beskid_Slaski

PostWysłany: Czw 15:16, 03 Kwi 2008    Temat postu:

Witam!!
Tez jestem nowy na tym forum.
Spalem na babiej raz w zyciu i przezylem najwieksza ulewe mego zycia Laughing (wiosna) widoczkow " 0 " ale wschod na babiej zaliczony.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kornelia
Odznaka Popularna
Odznaka Popularna



Dołączył: 23 Sty 2008
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zawoja

PostWysłany: Czw 20:43, 01 Maj 2008    Temat postu:

za to niezapomniane wrażenia!!Smile)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
seb_135
Wstępujący na szlaki forum
Wstępujący na szlaki forum



Dołączył: 03 Maj 2008
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 20:58, 03 Maj 2008    Temat postu:

widzę, że całkiem sobie tutaj przyjemnie wymieniacie wspomnienia, to też się podzielę, co mi tam Smile

DROGA NA SZCZYT

Początkowo trasa wznosi się nieznacznie, idziemy żwawo. Zatrzymujemy się, aby coś zjeść. Odpieczentowujemy Święty Chleb i Szynkę, Którą Wieźliśmy Jeszcze Z Opola. W połączeniu z masłem i serkiem topionym okazują się nieziemsko smaczne. Rozpoczyna się wieczorna szarówka, więc idziemy dalej. Po jakimś czasie szlak zaczyna się piąć ostro w górę, co dla Bartka, nieprzyzwyczajonego do rozrzedzonego górskiego powietrza, okazuje się zabójcze i każe mu stwierdzić, że dalej nie idzie. Chwilowo przekonujemy go, żeby tego nie robił, ale niebawem definitywnie decyduje zostać na dole i na nas poczekać. Rozdzielamy się zatem, zostawiamy rzeczy ukryte pod gałęziami i zaczynamy ostateczne podejście, biorące ze sobą tylko kurtki i trochę jedzenia w plecaku, który niesiemy na zmianę. Kolejni mijani ludzie coraz dziwniej na nas patrzą i mówią, że naprawdę ciężka droga przed nami. Docieramy do schroniska na Markowych Szczawinach, gdzie natykamy się na stały motyw - nie wiemy gdzie iść a szlaki są poplątane. (Maciek: "ja tu nie nap***am przez drzewa") Jakieś piętnaście minut chodzimy w kółko aż tu nagle... W oddali majaczy światło. "To jacyś ludzie?" myślimy. Idziemy w ich kierunku. Okazują się schodzącymi ze szczytu turystami, dokładnie objaśniają nam drogę i życzą powodzenia (...opatrzność, (?) opatrzność...mówi nieśmiały głos gdzieś z głęboka). W tym momencie naprawdę zaczyna się ciężka przeprawa. Na ziemi leży półmetrowa pokrywa śnieżna, na której można, powtarzając za spotkanym zbawcą "śligać się albo zapadać". Wybieramy ślizganie na bardziej ubitej ścieżce i mordolimy straszliwie pokonując powoli kolejne metry. Wchodzimy we mgłę... Poziom widoczności utrzymuje się na stałej około trzech metrów. Niewiele się zmienia po drodze, tylko tyle, że jest coraz zimniej i coraz więcej śniegu. Na poziomie kosodrzewiny robi się nieco mniej wilgotno i cieplej, więc pokrywa śnieżna zaczyna zanikać. Mgła jednak nie, nie widzimy dalej niż na kilka metrów przed sobą. Docieramy do grani, idziemy nią w stronę szczytu, zdeterminowani, ale coraz bardziej zmęczeni i przerażeni. Uginają nam się nogi i nie możemy złapać oddechu. Zatrzymujemy się, aby zjeść wafle ryżowe z pasztetem, co dodaje nieco sił. Śnieg zanika, jego miejsce zajmuje straszliwie silny, przenikliwy, upiorny wiatr. Nie słyszymy się z odległości dwóch metrów. Na chwilę tracimy koncentrację i zbaczamy ze szlaku. Desperacja i dezorientacja przybiera skalę kataklizmu. Zaczynamy się kręcić w kółko i nie wiemy nawet skąd przyszliśmy. Chcemy już tylko znaleźć się bezpiecznie na dole (Maciek: "uznajmy ją za zdobytą"). Ni stąd ni zowąd natrafiamy na coś, co wygląda jak szlak. Chwila wątpliwości i chora ambicja zwycięża, decydujemy się iść wyżej. Wiatr się jeszcze wzmaga i zaczyna powoli rozwiewać mgłę. Otuchy dodają nam kolejne widziane oznaczenia szlaków. Na sam szczyt ścieżka prowadzi po śliskich od mżawki kamieniach, w dodatku kluczy zygzakiem. Wspinamy się mozolnie na czworakach, ręce zamarzają a lodowaty wiatr odrywa od ziemi. Natrafiamy na kolejny problem - nie wiemy gdzie jest szczyt. Zrządzeniem losu (ekhm...opatrzność(?)) pod tablicą upamiętniającą wizytę tamże Jana Pawła II pali się znicz. W takich okolicznościach pali się znicz, mimo wiatru tak silnego, że przewrócił znak z oznaczeniami szlaków! Maciek nawet o to pytał na szczycie, ale nie pamiętam. Światło tego znicza prowadzi nas do samego końca. Z góry tylko kątem oka widzimy błyszczące w dolinach miasta polskie i czeskie. W normalnych okolicznościach byłby to niesamowity widok i pewnie poświęcilibyśmy mu więcej czasu a ja tutaj więcej miejsca, ale mamy ważniejsze sprawy na głowie. Na przykład nie stracić rąk z odmrożenia, nie dać się zwiać w przepaść i... zejść. Niby prozaiczna sprawa, ale... Raz, nie wiemy którędy. Dwa, porównanie wchodzeni i schodzenia po wilgotnych kamieniach wypada raczej na niekorzyść tego drugiego, a wchodzenie też nie było jakieś super łatwe. Pierwsza próba schodzenia kończy się utknięciem w martwym punkcie i zgodnym stwierdzeniem, przekrzykując zawodzenie wichru "stary, nic na wariata". Wracamy na szczyt do naszego znicza. Drugie podejście kończy się u podnóża skalnego rumowiska, ale nie wiemy co dalej. Maciek zauważa wielki drąg, a na nim szlak. Czerwony, nasz. "Chwała oku elfa", krzyczę, i zaczynamy zejście. Mgła została rozwiana zupełnie, co pozwala nam stwierdzić, że grań ma około dziesięciu metrów szerokości a po bokach są czarne otchłanie. Nie widząc ich czułem się bezpieczniej. Teraz musimy iść pół metra od przepaści, wiedząc, że ona tam jest, widząc ją. Wiatr jakby troche traci na sile i zaciekłości. Grań się kończy, docieramy do granicy śniegu. Postanawiamy zjeżdżać na siedząco, czasem nawet nad tym nie panując. Dzięki temu sposobowi trasę, pod którą wchodziliśmy godzinę, pokonujemy w dziesięć minut. Na Markowych Szczawinach, bo jakżeby inaczej, mylimy drogę! Idziemy zielonym szlakiem, ale najwyraźniej w odwrotnym kierunku. Po pół godziny marszu orientujemy się, że coś jest nie tak. Pragnienie staje się powoli nie do zniesienia, bo nie wzięcliśmy nic do picia. Ratujemy się jogurtem, ale to niewiele pomaga. Przez cały czas usiłuję skontaktować się z Bartkiem w bazie, ale albo nie mam zasięgu albo wyłącza mi się telefon. W końcu porozumiewamy się i mówię, że my nie zejdziemy normalnie. Dogadujemy się, że pójdzie po zostawione po drodze rzeczy. My tymczasem koncentrujemy się na zejściu. Widzimy w oddali światła latarni w Zawoi. Postanawiamy przedrzeć się do nich przez las. Las przecina w pewnym momencie ścieżka, ścieżka zamienia się w drogę a droga po jakimś czasie w asfaltową ulicę. Tą trasą idziemy niemal godzinę i w Zawoi wychodzimy... trzy kilometry od parkingu, na którym mamy rowery. Korzystny zbieg okoliczności? Za dużo ich! Docieramy na parking, gdzie czekając na Bartka zasypiamy w budce. Bartek wraca budzi nas i proponuje, żebyśmy rozbili namiot i się przespali, co przyjmujemy z wdzięcznością. W międzyczasie Bartek decyduje się, że pojedzie z Żywca pociągiem, bo śpieszy się na sobotę do pracy a jesteśmy 250 km od domu, więc goniący czas trochę luzuje pętlę. Od chodzenia we śniegu mam całkiem przemoczone buty, co powoduje, a jakże!, spękanie skóry na stopach. Zasypiamy około 3:30.

przydługie trochę, ale smacznego Smile


Ostatnio zmieniony przez seb_135 dnia Sob 20:59, 03 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum forum.babia.pl Strona Główna -> Szlaki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin